Kobiety w bieliznie 01

S003. W dolku na plazy

 

W dołku na plaży.

 Właściwie to Matylda jest romantyczką. Tylko w jej oczach jest coś takiego, co sprawia, że mężczyźni mają zupełnie inne zdanie na jej temat. Zresztą nie tylko w jej oczach. Całe jej ciało zdaje się ciągle mówić: WEŹ MNIE! Kiedy idzie, kołysząc biodrami, a jej piersi podskakują pod bluzką, faceci najchętniej wciągnęliby ją w najbliższą bramę i tam “posuwali” na stojąco. Ale Matylda nie jest taka, żeby dać się wciągnąć pierwszemu lepszemu. Ona lubi sobie poprzebierać. 

 

 Galeria

“Wiem, że gdybym zechciała, mogłabym mieć wszystkich facetów w mieście – zapewniała. – Ale mnie nie interesuje ilość. Na każdym kroku słyszę, że wyglądam na taką, która lubi się pieprzyć. Owszem, lubię to, ale tylko z odpowiednimi ludźmi. Chyba każda normalna kobieta lubi seks”.

Nie wie, ilu miała kochanków i nie jest to najważniejsze, ale chętnie powraca pamięcią do swoich erotycznych przygód.

“Każdego lata opalam się nago. Niekoniecznie w wyznaczonych miejscach. Wybieram sobie jakiś spokojny zakątek i wystawiam do słońca wszystko, co mam. Tak samo było w ubiegłym roku. Leżałam sobie na brzuchu i czułam, jak przypiekają się moje gołe pośladki. Słońce prawie obmacywało mnie swoimi promieniami. W pewnym momencie poczułam na sobie czyjś cień. Rozzłościło mnie to, więc gwałtownie się odwróciłam i już chciałam zbesztać intruza, gdy on odezwał się pierwszy:


W dołku na plaży

– Przepraszam… ale jest pani jedyną osobą w okolicy, która opala się nago… – mówił trochę niepewnym głosem. – Ja też chciałabym spróbować, ale nie mam odwagi w pojedynkę… Czy nie miałaby pani nic przeciwko temu, gdybym położył się obok? Chłopak wyglądał sympatycznie, miał miły głos. Spodobał mi się.

– Żaden problem – odpowiedziałam, ale pod warunkiem, że będziemy mówić sobie po imieniu. Nazywał się Marcin. Rozłożył swój ręcznik i zaczął się rozbierać. Kiedy zdejmował slipki, nie mogłam się powstrzymać, aby ukradkiem nie zerknąć na niego, a właściwie na jego członek. Wyglądał zabawnie, kiedy mu się tak dyndał między nogami. Już nie byłam zła, że ktoś obcy naruszył moje terytorium.

Podczas rozmowy Marcin okazał się inteligentnym i interesującym chłopakiem. Nie z tych, co muszą zarwać dupę za wszelką cenę. Zainteresował mnie sobą, więc zaczęłam czuć się swobodniej. – Czy możesz nasmarować mi plecy? – zapytałam, licząc na to, że się zgodzi. Wydusił trochę balsamu na swoją dłoń i dotknął moich łopatek. Poczułam przyjemny chłód. Poruszyłam się trochę, wygodniej sa-dowiąc się w plażowym dołku. Marcin nie spieszył się. Najwidoczniej i jemu dotykanie mnie sprawiało przyjemność. Kiedy dotarł do końca pleców, zawahał się.

– Pupę też mi nasmaruj – wybawiłam go z kłopotu. Wydusił więcej balsamu i zaczął wcierać go w moje pośladki. To mi wystarczyło, abym poczuła falę zbliżającego się podniecenia. Wypięłam lekko pupę i zapominając, że znam chłopaka niecałą godzinę, szepnęłam:


– Między pośladkami też. Jego palce przez chwilę ślizgały się po moim odbycie, a później zsunęły się niżej, Masował mi srom, dolewając coraz więcej balsamu. Odwróciłam głowę, chcąc sprawdzić, czy na niego też to podziałało -jego członkiem z lekko odsłoniętą główką można było strącać gwiazdy.

Rozchyliłam szerzej nogi i jeszcze wyżej uniosłam biodra. Wiedziałam, że w tej chwili dokładnie widzi całe moje krocze. Jestem śmiałą dziewczyną, więc mogłam powiedzieć mu, że chcę się z nim kochać, ale wolałam poczekać na jego następny krok. Nie o trwało to długo. Przestał mnie nacierać i po chwili poczułam, jak ostrożnie wsuwa się we mnie. Nie musiał być delikatny. Byłam tak wybalsamowana, że Casanova z Rasputinem mogliby mnie wziąć jednocześnie.

Nagle jego członek wypadł ze mnie i widocznie dotknął piasku, bo gdy ponownie mi go włożył, czułam drobiny piasku ocierające się o moją pochwę. Tarcie było fenomenalne, a to w seksie lubię najbardziej. Wpadłam więc na pomysł, abyśmy cali tarzali się w piachu. W parę sekund byliśmy oblepieni. Członek Marcina wyglądał jak keks obsypany bakaliami. Przyciągnęłam go do siebie i włożyłam całego. Zaczęło się ostre (w dosłownym znaczeniu) pieprzenie. Po prostu miałam w pochwie kawałek nierówno obrobionego granitu”.


Podczas krótkich chwil, gdy dziewczyna otwierała oczy, widziała innych plażowiczów idących brzegiem morza. Nie przeszkadzało jej, że widzą ją w takiej sytuacji. A i oni pewnie nie byli zanadto zgorszeni, boczy można oburzać się na szczęście ładnej dziewczyny? IREK JABŁOŃSKI, W dołku na plaży. Sekrety 10/ 1996.

Komentarze