- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Dług wdzięczności.
Lidkę odnalazłam w niedoświetlonym pokoju, gdzie prywatkowi goście zostawili swoje kurtki, płaszcze i futra. Siedziała na stosie odzieży, z kolanami pod brodą, samotna, naburmuszona i pełna irytacji. Rzuciła mi krótkie spojrzenie i z powrotem wbiła wzrok w pustkę przed sobą. Bluzkę miała nieco przekrzywioną, a spod obcisłej miniówy wystawały szerokie, koronkowe mankiety pończoch, pulchne zwieńczenia nagich ud i wąski klin kusych majteczek pomiędzy nimi.
– Znamy się dopiero od paru godzin – zagaiłam, siadając obok niej. – Ale moim zdaniem ten twój chłopak… Arek, czy tak?… nie jest wart zachodu.
– To zwykły gnojek – prychnęła. – Urwał się z Magdą. Poznał tę miotłę dosłownie przed kwadransem i zaraz powlókł się z nią do sypialni na pięterku.
– Widziałam ich – powiedziałam.
Chwyciła mnie za ramię i przysiadła się bliżej. Spódniczka już zupełnie podjechała jej do pasa; spostrzegłam, że włożyła figi uszyte ze skrawka materiału i kilku białych sznurowadeł. Poczułam, jak krew napływa mi do policzków.
Naprawdę chcesz to usłyszeć? – spytałam. Przytaknęła w milczeniu. Oparłam rękę na kolanie.
Pozycje doskonałej zdrady
– Zobaczyłam ich w karkołomnej pozycji – podjęłam wolno. – Ona… to znaczy ta Magda… leżała na brzegu łóżka, z głową zwieszoną ku podłodze i rozłożonymi nogami. Arek klęczał nad nią. Jego gruby członek tkwił niemal cały w jej ustach…
– A potem? głos Lidki zadrżał. Co jeszcze robił?
Przesunęłam dłoń wzdłuż wzoru na jej pończosze. Pod opuszkami palców poczułam ażur koronki i aksamitną skórę uda.
Trzymał twarz zanurzoną we włosach łonowych Magdy – dodałam. – Chyba zna się na rzeczy, bo panienka wydawała z siebie pomruki zachwytu, mimo że miała buzię pełną roboty.
Lidka wsparła czoło o moje ramię. Zatoczyłam dłonią półkole na jej seksownym pośladku i wróciłam do pachwiny, gdzie z boku fig wystawały nieśmiałe kędziorki. Ostrożnie pocałowałam ją w szyję.
– Arek to cudowny kochanek – oznajmiła głucho. Pocałowałam ją jeszcze raz, lekko ujmując wolną ręką jej lewą pierś. Była bez stanika.
– Cudownych kochanków jest wielu – rzekłam cicho. – I niekoniecznie muszą być przeciwnej płci. Wężowym ruchem oswobodziła się z mojego objęcia.
– Nie – powiedziała półgłosem. – Kiciu – szepnęłam. – Nie musisz nic robić. Połóż się wygodnie i czerp radość z tego, co los ci zsyła.
Pchnęłam ją delikatnie, a gdy z jękiem protestu opadła na plecy, rozpięłam jej bluzkę i przywarłam wargami do jędrnego biustu. Brodawki miała już wezbrane i stwardniałe.
– Nie – powtórzyła ledwo słyszalnie.
Po futrze któregoś z gości ześlizgnęłam się w dół. Okrężnymi ruchami języka przez moment drażniłam pępek dziewczyny, po czym zjechałam jeszcze niżej. Bez wysiłku rozsunęłam jej uda i zębami odciągnęłam na bok trójkącik bawełny, który osłaniał kędzierzawe łono. Owionął mnie intymny aromat kobiecości. Tętno w skroniach zaczęło mi walić coraz szybciej.
– Poczekaj… – mamrotała Lidka. – Tak nie można… Och…
W jej ciasnej szparce pojawił się śluz, który natychmiast zlizałam. Czule wzięłam w usta najpierw jeden, a po nim drugi różowy płatek rozchylonych warg i kolejno je wyssałam, potem trafiłam czubkiem języka na obrzmiałą łechtaczkę.
Przez ciało Lidki przebiegł dreszcz. – Och, kochanie… – jęknęła.
Już nie stawiała oporu. Mocniej rozwarłam jej uda, zagłębiając twarz w rozgrzaną i wilgotną szparkę podnieconej dziewczyny. Mój język sforsował jej pogrubiałe wargi i wtargnął do przedsionka pochwy. Lidka uniosła biodra, a mięśnie jej tułowia przeszył rozkoszny dygot. Spiłam następną porcję śluzu.
Nie przestając lizać, machinalnie sięgnęłam ręką do własnego krocza. Całą szerokością języka drażniłam teraz łechtaczkę Lidki; nad swoją pracowałam dwoma palcami. Pieściłam nas obie jednocześnie, przy wtórze coraz głośniejszych pojękiwań dziewczyny. Widziałam jej napięty brzuch i falujące biodra… Aż nadszedł szczyt, który, osiągnęłam wkrótce po niej…
Przez parę minut, owładnięta błogim spokojem, leżałam pośród skotłowanej odzieży, z głową na słodkim łonie mojej kochanki. Wdychałam mocny zapach jej gasnącego podniecenia.
– Odpuszczam Magdzie – oznajmiła Lidka stłumionym głosem. – Odpuszczam jej Arka… i w ogóle… Bo to… z tobą… było niewiarygodnie cudowne…
Uśmiechnęłam
się skrycie. Wobec Magdy ja także miałam zaciągnięty dług wdzięczności.
Zajęła się wszak Arkiem i ‘`wystawiła” mi tę dziewczynę, a dla mnie nie
ma nic wspanialszego niż rozprawiczenie młodej heteryczki.
JOAŚKA, Dług wdzięczności, Seksrety 10/1996
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje

Komentarze
Prześlij komentarz